Historia godna złota, sam film już mniej

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Niedługo w kinach pojawi się "Gold", nowy film Stephena Gaghana - laureata Oscara za scenariusz do filmu "Traffic" oraz reżysera oscarowej "Syriany". Po zwiastunach wszyscy prawdopodobnie spodziewali się "Wilka z Wall Street" o złocie. A co finalnie otrzymaliśmy?

Zacznę od zarysowania fabuły. Główny bohater jest geologiem, a konkretnie poszukiwaczem cennych złóż. Firma, którą odziedziczył po ojcu, zaczęła upadać. Wtedy postanowił wraz z nowym wspólnikiem wyruszyć do Indonezji na poszukiwanie złota. W momencie odnalezienia nieznanych dotąd złóż cennego kruszcu przechodzimy do głównej części filmu; w przedstawiony nam świat geologów-pasjonatów wkracza wielki biznes (a konkretnie ogromne pieniądze). Tak więc "Gold" opowiada o konsekwencjach spotkania tych dwóch światów.

Warto dodać, że jest to historia w dużej mierze prawdziwa (podobno 95% wydarzeń z filmu faktycznie miało miejsce). I tutaj moim zdaniem jest pierwszy problem. Jak już się obejrzy cały film to się docenia niezwykłość losów bohaterów, sam byłem w szoku jeszcze przez długi czas po seansie, ale większość elementów z początku i środka filmu jest dla widza mocno przewidywalna. Ktoś powie "tak przecież było", ale sam raczej bym wolał film tylko lekko inspirowany tą historią, a który bardziej skupi się na byciu ciekawym filmem przez całą długość trwania. Wtedy widz by miał większe poczucie niepokoju w tej historii, a tak to raczej towarzyszą nam myśli "aha, to zaraz pewnie nastąpi taka sytuacja" i faktycznie 5 minut później to następuje. "Gold" jest typowym filmem o wzrastaniu i upadaniu bohaterów. Na szczęście są też sceny, które choć trochę wynagradzają nam te dwie godziny spędzone na sali kinowej.

Na pewno wartością dodaną filmu są aktorzy. Głównego bohatera gra popularny Matthew McConaughey. Ta rola wpisuje się idealnie w poczet tych ambitnych kreacji, które odgrywa od kilku lat w różnych produkcjach. Pewnie widzów zaskoczy jego sylwetka (znacznie przytył do roli, albo być może został dobrze ucharakteryzowany); mnie zaskoczył fakt, że nie mogę do końca stwierdzić czy polubiłem tego bohatera. Jeżeli takie było założenie twórców to brawa dla nich. Obok niego wybija się jeszcze kilku aktorów: Bryce Dallas Howard jako żona naszego bohatera oraz mniej znany Edgar Ramirez, któremu przypadło zagranie ważnej roli wspólnika w złotym interesie. W tle jeszcze gdzieś tam jest Bruce Greenwood z tych bardziej rozpoznawalnych. Każdy z głównych bohaterów dostał do zagrania kilka emocjonalnych scen i raczej sobie poradzili (choć jak napisałem wcześniej, zostali zmuszeni scenariuszem do odgrywania dosyć przewidywalnych reakcji).

Zdjęcia i montaż są sprawnie zrobione. Właśnie pod tym względem "Gold" najbardziej przypomina film Scorsese o "Wilku z Wall Street". Jednak w przypadku omawianego filmu Stephena Gaghana mamy za często do czynienia z zagubieniem rytmu filmu - niektóre sceny są mocno przeciągnięte bez wyraźnego uzasadnienia fabularnego. No i na plus mamy co jakiś czas piękne widoki Indonezji (sprawdziłem, kręcono tam na miejscu).

Teraz wypada to jakoś podsumować. Bardzo mi szkoda, że historię z takim potencjałem przedstawiono nam w mało przystępny sposób. Trochę ratują to aktorzy, ale mimo wszystko film trzeba ocenić jako średni (6/10, może 6,5/10). Podejrzewam też, że ktoś interesujący się tematyką geologii czy poszukiwań złota bardziej się w tym odnajdzie. Ja, mimo wszystko, dziękuję twórcom, że sięgnęli po tę historię, bo chętnie dowiem się o niej więcej z innych źródeł.


Zwiastun: